Menu

Banery

Podsumowanie

Wycieczka rowerowa po Mazurach 26-28.08.2022

W ostatni upalny sierpniowy weekend 15-osobowa grupa wybrała się na Mazury z zamiarem objechania dookoła jeziora Śniardwy. Aby urozmaić wycieczkę do atrakcji dołożyliśmy spływ kajakowy rzeką Krutyń.

Zaczniemy od początku…

W piątek rano zapakowaliśmy rowery na busa i ruszyliśmy na wyprawę. Około godziny dziesiątej dotarliśmy do Krutyni. Tam, zaopatrując się w odpowiedni sprzęt i wyposażenie, wypłynęliśmy niesieni prądem rzeki do miejscowości Ukta. Pogoda nam dopisywała od pierwszych chwil wycieczki. Trasę 13-kilometrowego spływu podzieliliśmy ma dwa odcinki. W Porcie Rosocha zrobiliśmy postój regeneracyjny. Spływ dostarczył nam wielu niezapomnianych wrażeń. Po kilkunastu kilometrach zmagań z wiosłami (jednym szło bardzo płynnie, innym zdarzyło się osiąść na mieliźnie) wszystkim udało się dotrzeć do Ukty. Tam już czekały na nas przygotowane do dalszej eskapady rowery. Całą grupą ruszyliśmy drogą wojewódzką 609 w stronę Mikołajek. Odcinek 16 km o bardzo dobrej nawierzchni, ale o dużym natężeniu ruchu minął bardzo szybko. Do wieczora mieliśmy jeszcze sporo czasu a odcinek zaplanowany jeszcze na ten dzień to około 20 km. Tak więc w Mikołajkach zrobiliśmy trochę dłuższy odpoczynek. Nie śpiesząc się, pospacerowaliśmy po małym molo, rynku i deptaku Wenecji Północy. Jeszcze lody, kawa i w drogę!

Tempem spacerowym ruszyliśmy w dalszą podróż. Trasa wiodła leśnymi ścieżkami brzegiem jeziora Śniardwy. Po kilku kilometrach zatrzymaliśmy się żeby podziwiać z wieży widokowej Rezerwat Jeziora Łuknajno z najliczniejszą kolonią łabędzia białego. Moglibyśmy zostać tu dłużej, ale przed nami jeszcze kilkanaście kilometrów jazdy a czas nieubłaganie biegnie. Na mapie naszej wycieczki ostatnim punktem tego dnia jest agroturystyka Święty Spokój w Tuchlinie. Gdy dojeżdżaliśmy na miejsce już zmierzchało. O tej porze roku dni robią się coraz krótsze. W miejscu, gdzie zaplanowaliśmy nocleg przywitał nas gospodarz i zaprosił na kolację. Po szybkim odświeżeniu spotkaliśmy się w bardzo klimatycznym salonie przy obficie zastawionym stole. Kolację składającą się regionalnych potraw przygotował gospodarz p. Piotr. Po posiłku ogarnął nas błogi spokój. Nazwa tego pensjonatu jest nie przypadkowa. Wszyscy byliśmy zachwyceni miejscem. Zrelaksowani udaliśmy się na odpoczynek z myślą, że czeka nas bardzo intensywny następny dzień.

Rano po śniadaniu zbieraliśmy się do dalszej podróży. Chociaż miejsce nas tak urzekło, że wszyscy chcieli zostać tu trochę dłużej. Dzień zapowiadał się bardzo upalnie, co na pewno będzie miało wpływ na naszą kondycję. Rozpoczęliśmy następny etap naszych wojaży. Trzymaliśmy się założonego planu. Jechaliśmy najbliżej linii brzegowej jeziora. Pierwszy przystanek tego dnia zrobiliśmy w Nowych Gutach w Marinie Śniardwy. Chwila odpoczynku, uzupełnienie płynów, bo wysoka temperatura robiła swoje i jedziemy dalej. Najbliższym celem dla naszej grupy był Klif w Szerokim Ostrowiu. Wszyscy byliśmy pod wrażeniem jak wiele kilometrów pokonywaliśmy wybudowanymi ścieżkami rowerowymi. Nie brakowało jednak trudnych piaszczystych odcinków. Momentami trasa była wymagająca, ale jeszcze nie najtrudniejsza, o czym przekonamy się już za chwilę. Przez całą wyprawę wyznaczaliśmy sobie punkty docelowe. jednak sytuacja pogodowa zmuszała nas do weryfikacji naszych założeń. Z Szerokiego Ostrowia wyruszyliśmy w stronę Pisza. Tam zaplanowaliśmy zwiedzanie Muzeum Ziemi Piskiej i obiad. Ten odcinek trasy trochę sobie skomplikowaliśmy. Wybraliśmy skrót leśnymi drogami, żeby ominąć drogi asfaltowe, na których w ostatni weekend wakacji panował natężony ruch samochodów. Zamysł był bardzo dobry, ale skrót wiódł leśnymi nieprzejezdnymi dróżkami. W konsekwencji naszego wyboru kilka kilometrów było ciężką przeprawą. Susza sprawiła, że piaszczyste ścieżki można było pokonać tylko pieszo prowadząc rowery. Cisnęło się na usta przysłowie „Kto drogę skraca do domu nie wraca”. Nie, nie było aż tak źle! Daliśmy radę. Niewątpliwie był to skrót, który kosztował nas utratą energii i opóźnienie. Wszyscy byli bardzo dzielni. Wspierając się pokonaliśmy tą niespodziankę, którą zafundowała nam natura. Byliśmy już bardzo głodni i chcieliśmy jak najszybciej dojechać do miasta. Udało się! Utarło się takie powiedzenie, że wycieczka na trasie, której nie ma restauracji McDonald ’s jest nie do końca udana. Tak więc, żeby nasza wycieczka była dopełniona, my również zajechaliśmy tam coś zjeść. Przy posiłku i odpoczynku rozmowa pełna emocji o tym, co już mieliśmy za sobą tego dnia. W pewnej chwili zorientowaliśmy się, że już nie zdążymy odwiedzić muzeum miasta i okolic i zapoznać się z historią terenu. Zgodnie stwierdziliśmy, że będziemy podziwiać miasto i okolice we współczesnej odsłonie, a historię doczytamy po powrocie. Zmęczenie naprawdę dawało już o sobie znać prawie wszystkim. Trzeba jednak pomyśleć o dalszej jeździe, nie pokonaliśmy jeszcze nawet połowy zamierzonego dystansu. Do tej pory wypociliśmy już kilka litrów wody, żar lał się z nieba, a nam marzyła się plaża i kąpiel w rzece, która płynęła wzdłuż naszej trasy. Tego dnia jeszcze do przejechania ponad 30 kilometrów. Którą wybrać z dróg…? Mapa pokazuje trzy do wyboru. Tym razem nie obiecuje nam kuszących skrótów. Nie przyznając się głośno, że nasze możliwości zostały już trochę wyczerpane, wybieramy drogę utwardzoną. Tego dnia również nie musieliśmy się śpieszyć. Jechaliśmy, każdy swoim tempem podziwiając otaczającą przyrodę. Nocleg zarezerwowaliśmy w agroturystyce Ogniste Ranczo w Popiołkach nad rzeką Pisą nieopodal Turośli. Po dotarciu na miejsce, zmyciu kurzu i potu rozpoczął się bardzo sympatyczny wieczór. Kika osób przez cały dzień marzyła o kąpieli w rzece i tu nadarzyła się ku temu okazja.

W niedzielę, trzeciego dnia naszej eskapady, zaplanowaliśmy wyjazd wcześnie rano. Nie mogliśmy się jakoś rozstać z Popiołkami. Jak dobrze pamiętam wyjechaliśmy już po godzinie ósmej. Słońce już zapowiadało, że nam dziś nie odpuści. Na rower! I w drogę! Do pokonania ponad sto kilometrów. Jedziemy w stronę Nowogrodu. Trasa przyjemna, droga niezbyt ruchliwa, krajobrazy jak nasze. Przed Nowogrodem czekała nas niespodzianka, bardzo trudny podjazd na moście na Narwi. Różnica w wysokości ponad 20 m. Do zwiedzania Skansen Kurpiowski im. Adama Chętnika,  miejsca upamiętnień  walk podczas kampanii wrześniowej (schrony, bunkry). W Nowogrodzie zameldowaliśmy się około godziny 11 przed południem, na obiad jeszcze za wcześnie więc ruszamy dalej. Jeszcze krótka chwila na oddech i obniżenie pulsu. Pora w dalszą drogę „pośród otwartej przestrzeni łąk i pól przepełnionej zapachem kwiatów, śpiewem ptaków, brzęczeniem owadów…” i gdzie nie spojrzeć kukurydza. Mijają kilometry w brzuchu zaczyna trochę burczeć, a w okolicy próżno znaleźć, choć wiejski spożywczak. Po jakimś czasie udało się. Na naszej trasie pojawił się sklep otwarty w niedzielę. Postanowiliśmy zrobić krótki odpoczynek. Zregenerowani ruszyliśmy w dalszą podróż. Słońce nadal nie odpuszcza. Dopiero późnym popołudniem dojeżdżając do Ostrowi Mazowieckiej zaczynamy odczuwać, że robi się odrobinę chłodniej. Planowaliśmy jeszcze jakiś postój na bardziej kaloryczny posiłek ale skończyło się na Hot Dogu na stacji benzynowej. Jeszcze mała kawa i do Sadownego. Zdecydowaliśmy jechać trasa krajową nr 50. Za nami odcinki o dużym natężeniu ruchu  podjęliśmy  decyzja, że zachowując maksymalną ostrożność pokonamy te 20 km „pięćdziesiątką”. Do Sadownego dojeżdżamy przed godz. 18. Zrobiliśmy kilka pamiątkowych zdjęć grupy i dumni, że pokonaliśmy zamierzony dystans rozjechaliśmy się do swoich domów. Do zobaczenia za rok.

drukuj ()

Banery

Odnośniki

Informacje kontaktowe

Urząd Gminy Sadowne

ul. Kościuszki 3, 07-140 Sadowne

tel. +48 25 675 33 08
fax: +48 25 675 33 08

e-mail: ug_sadowne@pro.onet.pl

[obiekt mapy] Lokalizacja Urzędu Gminy Sadowne na mapie